niedziela, 29 sierpnia 2010

A lot of signs


Jak widać, ja też czasem chodzę w spodniach.

Tak jakoś wyszło, że dzisiaj jest o znakach. O szukaniu ich gdzie tylko się da, pod kapslami tymbarków, w każdym najmniej nawet znaczącym zdarzeniu, wyrażeniu, spojrzeniu (ah, aż rymuje z tego wszystkiego! Znowu!). Ale gdzieś trzeba, prawda? A to wszystko sprowadza się do bardzo, ale to bardzo chwiejnej wiary. Także w sumie dobrze, o ile szuka się takich, które tą wiarę podtrzymają. I oby dawało radę jak najdłużej.
A najlepiej to żeby się nie doszukiwać, tylko żeby same się znajdowały, o.



Nadal w znakowym klimacie - film 16 przecznic warto było oglądać tylko dla jednego wątku - piekarni. Żeby nie było, sama nie wybierałam, ale jak w autokarze puszczają to marudzić nie mogę przecie.





bluzka, pasek - sh; spodnie - h&m (fe, ja wiem, ale innych zwykłych nie posiadam); buty -ccc; torba - m&s; naszyjnik - six; sweter, zegarek - skradziony mamie;

fot. - jak zawsze niezastąpiona N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz